Syn Nollaig'a
Na życzenia III Korina, rozmyślam właśnie nad badaniem życia potworów morskich. Żeby jednak dokonać tych badań, konieczne jest przebywanie pod wodą z możliwością oglądania świata podwodnego.
Doszły mnie słuchy, że niektóre obce kraje posiadają przejrzyste ściany zwane szybami. Zastanawiam się, czy któryś z zaprzyjaźnionych krajów zna technologię przygotowania takiej przejrzystej ściany, czy może nawet mógłby nam udostępnić trochę tzw. szkła ?
Pomysł mam następujący - chcę po tryremą dobudować pomieszczenie zanurzone pod wodą z tymi przezroczystymi szybami, by móc obserwować co się dzieje. Oto jeden z rysunków koncepcji...
Offline
Syn Nollaig'a
Wydaje mi się, że Stołock posiada niewidzialne ściany
Ich ambasada w Okoczii... <dotyka guza> ujjjujuj...
Offline
Arian Klanu Morfius
Hm.. Coś tam chyba takiego mamy, zejdę jutro do piwnicy, może coś znajdę, to podrzucę;)
A co do ambasady.. trochę techniki i człowiek ginie. i cóż.
Offline
Arian klanu Kierans
Kierans może dostarczyć ramy do "niewidzialnych ścian" z twardego i odpornego na wodę bukowego drzewa.
Offline
Syn Nollaig'a
Tam technika...
Z kolei dać kogoś takiego z państwa o wysoko rozbudowanej technologii do naszego to nie wie co robić ...
Offline
Syn Nollaig'a
Trochę się naczekaliście. Przepraszam. Wrzucam niniejszem parę wspomnień z pierwszego rejsu:
„Przygotowania”
Szkutnicy nieźle się zdziwili, kiedy przedłożyłem im plany Trylaba. Jeszcze bardziej się zdziwili, kiedy dotarły materiały do jego budowy a wśród nich szyby otrzymane od przyjaciół ze Stołocka. Osobiście jednak nadzorowałem budowę i muszę przyznać, że Gaudańscy szkutnicy to mistrzowie w swoim fachu. Obawiałem się jednak o montowanie szklanych okien. Z tym przecież nigdy nie mieli do czynienia. Tym bardziej, że miały być umieszczone pod wodą. Na moją prośbę uszczelniono je żywicą i smołą drzewną. Wodowanie Trylaba odbyło się w doku próbnym stoczni Gaudańskiej. Wszyscy byli zaciekawieni jak się powiedzie. Przez chwilę okręt unosił się na powierzchni, więc postanowiłem, razem z kapitanem okrętu, wejść na pokład. Obeszliśmy wszystkie pomieszczenia, sprawdziliśmy szczególnie laboratorium z oknami. Jak się okazało, wszystko działało znakomicie a kapitan nie mógł uwierzyć jak wyraźnie widać wszystko pod wodą.
Nic nie stało na przeszkodzie, by wypłynąć w pierwszy rejs. Zabraliśmy oczywiście odpowiednią liczbę łodzi ratunkowych na wszelki wypadek.
„Wpłynąłem na szeroki przestwór oceanu...”
Wypłynęliśmy po kilku dniach przygotowań. Na podstawie informacji udzielonych nam przez rybaków produkujących serpak, ustaliliśmy akwen, w którym było największe prawdopodobieństwo natrafienia na młode potwory morskie. Kapitan obrał kurs, a ja zszedłem do podwodnego laboratorium. Nie da się opisać piękna oceanu otaczającego naszą wyspę. Aż przykro, że w tych wodach grasują tak niebezpieczne stworzenia. Zauważyłem mnóstwo innych pięknych stworzeń. Kolorowe ryby, mniejsze i większe, niektóre o bardzo fantazyjnych kształtach. Dziwaczne stworzenia przypominające kształtem rośliny...
„Morze dusz”
Po kilku godzinach rejsu wielkim strachem napełniło nas pojawienie się unoszących się w wodzie półprzezroczystych stworzeń. Wyglądały jak przezroczyste dzwony z długim różowym, falbaniastym sercem. Kołysały się jak poruszane wiatrem. Tak właśnie wyobrażałem sobie zawsze dusze zmarłych. Nie miałem jednak pojęcia że zmarli za miejsce swojego spoczynku wybierają topiel morską. Byłem przekonany, że zamieszkują w niebie lub lasach. Staraliśmy się przepłynąć obok nich w ciszy, jednak jeden z marynarzy rozpoznał w jednej z dusz swoją zmarłą niedawno żonę. Wybiegł na pokład i mimo prób powstrzymania go, rzucił się między dusze. Obserwowałem co działo się dalej. Dusze rozpierzchły się, jednak zanim to zrobiły, kilka z nich odepchnęło się od niego tymi falbaniastymi mackami. Każdy ich dotyk wstrząsał jego ciałem. Pozostał potem chwilę w bezruchu, po czym jego ciało zeszło w głąb oceanu. Nie zdążyliśmy nawet zareagować i go wyjąć. Po chwili z miejsca, w którym zniknęło ciało naszego towarzysza, wypłynęła kolejna dusza. Delikatnie odpłynęliśmy pozostawiając morze dusz za sobą, przepraszając je w modlitwie za zakłócenie ich spokoju.
„Serpens di aqua”
Widzieliśmy wiele kolorowych różnorakich ryb, stworów dziwnych z sześcioma mackami i innych. Skupiliśmy się jednak na odnalezieniu młodych węży morskich.
Po kilku godzinach dopłynęliśmy na miejsce. Postanowiłem, że zakotwiczymy. Zarzucono obie kotwice, zrzucono żagle, wiosła podniesiono. Po obiedzie większość załogi udała się na odpoczynek, ja usiadłem przy stole umieszczonym przy oknie i zacząłem obserwować poruszające się dookoła młode węże. Na początku było ich kilka. Wydawały się jakby zainteresowane naszym przybyciem. Po jakiejś pół godzinie naliczyłem ich może z dwadzieścia. Przepływały tuż za oknem łapiąc coś pyskami. Wydawało się w pewnym momencie, że bezgłośnie sobie śpiewają. Kiedy jednak przybliżyłem się do szyby, zauważyłem, że w wodzie unoszą się różne malutkie stworzonka i resztki jakby podartych roślin. Młode potwory tym właśnie się odżywiały. Kiedy już nieco przysypiałem, z zadumy wyrwało mnie stadko małych rybek pędzące przed siebie. Okazało się, że za nimi pędził nieco większy wąż. Wszystkie maluchy, które do tej pory oglądałem, miały długość od pół metra do 1,5. Ten był już długości konia. Był też oczywiście grubszy. Z całą pewnością nie zmieściłby się do tradycyjnej wielkości butli na serpak. Przemknął jednak i do końca rejsu już się nie pojawił. Po trzech dniach obserwacji zaczęliśmy wracać powolutku do portu.
Wiemy jednak już tyle, że młode potwory żywią się resztkami roślin morskich, glonów oraz drobnymi żyjątkami, a nieco starsze, przypuszczam, że i najstarsze – mięsem, głównie ryb i innych zwierząt morskich.
Oczywiście złowiliśmy kilka małych węży do beczki. Popracuję nad nimi nieco w laboratorium. Tylko nie myślcie, że mam zamiar wykorzystać je wyłącznie do zrobienia serpaku ! Hmmm.. no, może z jednego...
Offline
Syn Nollaig'a
Cieszę się, że tak mają się sprawy. Serpaka jednego mógłbyś zrobić, pić mi się chce
Cieszę się również z tego, że wyprawa przebiegła dosyć bezpiecznie.
Zainteresowało mnie morze dusz, chyba porozmawiamy o tym w cztery oczy.
Offline
Syn Nollaig'a
Poza tym jednym "młodzieńcem" nie widzieliśmy większych potworów. No niestety Morze Dusz pochłonęło jednego z marynarzy, więc nie można uznać rejsu za całkowicie bezpieczny
Offline
Syn Nollaig'a
Bynajmniej jest z ukochaną, więc...
Offline
Arian klanu Kierans
Z miłością i morzem jest podobnie.
Offline
Syn Nollaig'a
Damy radę
Offline